Boje się śmierci
Od kilku tygodni zaczyna mnie prześladować ta myśl oraz wyobrażenia na temat śmierci, przemijania.. niektórzy piszą że nie boją się śmierci a tylko bólu który może być z tym związany, ja natomiast boje się tego "zniknięcia" tego że już nigdy mnie nie będzie, że zniknę i nigdy nie zobaczę już swoich rodziców, swojej siostry, swojego psa, swoich zwierząt, zachodu lub wschodu słońca, nie wybiorę się w wieczorny spacer w letnie popołudnie ze swoim psem, nie zobaczę jak dorasta mój siostrzeniec - nigdy już więcej nie dowiem się jak żyli, jak żyją, czy są szczęśliwi, nigdy więcej ich nie dotknę, a mój pies nigdy więcej nie skoczy na mnie gdy będę otwierał drzwi do domu po powrocie z pracy.
Uwielbiam spędzać wieczory z rodziną, z siostrą, zabierać psa na wieczorny spacer, chodzić na bilard, kręgle, zjeść sobie coś smacznego i wychillować przy netfliksie czy grać w komputer w wolnych chwilach, albo usiąść z rodzicami wieczorem bez elektroniki i przy ciepłej herbacie i kocu prowadzić dyskusję i opowiadać sobie różne historie. Wpadłem dziś znowu na kilka historii ludzi walczących z nowotworami w tym na film na youtubie którego tytuł to "brain cancer: Drying to live, Living to Die in 4:42 minutes" o 16 letniej dziewczynie która toczyła walkę z nowotworem a wszelkie jej etapy zawarte są w tych 4 minutach później kilka nagrań stworzył jej brat. Siadło mi to głowę totalnie, nie chce sobie wyobrażać co dzieje się na oddziałach onkologicznych gdzie są wszyscy, od dzieci po dorosłych. Kiedyś przechodziłem przez takich oddział i widziałem siedzącego na schodach młodego chłopaka który płakał trzymając kartkę w ręku, pewnie z wynikiem.